PolskieMalzenstwo.org

Dzień moich zaręczyn - Sylwester 2005

Dzień moich zaręczyn, to był jeden z najpiękniejszych dni mojego życia :) Każdemu z Was, którzy planujecie oświadczyć się swojej ukochanej, pragnę powiedzieć jedno:

ZRÓBCIE TO TAK, ŻEBY NIGDY TEGO NIE ZAPOMNIAŁA

Jak ja to zrobiłem? Ha!

Zaręczyny w Sylwestra

Czas płynie, a ja wciąż wracam myślą do tego wydarzenia i zaraz pojawia się na mej twarzy uśmiech. Widzę jedyny niepowtarzalny i nieporównywalny z żadnym innym wyraz twarzy mojej ukochanej, jej uśmiech i łzy w oczach... :)

To był 31-12-2005. Sylwester.

W planie mieliśmy tego dnia Koncert sylwestrowy w Filharmonii poznańskiej, a potem tajemniczą niespodziankę, o której wiedziała moja dziewczyna, ale nie mówiłem jej co to za niespodzianka. Tak wiec domyślała się, że po koncercie "coś się wydarzy".

Koncert był przepiękny!!! Najpiękniejszy, na jakim byłem... :)

Prowadził go doskonały Dariusz Jakubowski, który pełnił rolę gospodarza wieczoru. Siedzieliśmy tak obok siebie, pięknie ubrani, pośród ponad dziewięciuset innych gości i podziwialiśmy piękną muzykę oraz głos solistów. Sale skrywał półmrok, który rozświetlał blask pięknie oświetlonej sceny. Co jakiś czas pojawiał się na scenie Gospodarz i zapowiadał kolejne utwory. Oboje byliśmy zachwyceni. To takie piękne miejsce. Wzniosła muzyka. Pokarm dla duszy i serc.

Tymczasem moje serce waliło już jak młot. Mniej więcej w połowie koncertu na salę tuż obok nas wszedł "jakiś pan" w garniturze z pięknym bukietem kwiatów. Stanął na wysokości naszego rzędu, pod ścianą. Moja dziewczyna powiedziała wówczas widząc to, że to "pewnie kwiaty dla solistki"; ja wówczas już wiedziałem, że zostało mi tylko kilka chwil... :)

Solistka zakończyła śpiewać. Kolejny raz rozbrzmiały brawa. Pan Jakubowski znów na scenie. Cała filharmonia słucha kolejnej zapowiedzi. Brzmiała ona mniej więcej tak:

W dzisiejszych czasach jest tyle zła na świecie...

Że jedynym sposobem na jego pokonanie jest miłość

Czy jest na tej sali inteligent

Który miłością pragnie zwyciężać zło?

Hasło padło ... teraz moja kwestia!

Wielki reflektor rozświetlił pogrążoną w mroku widownię. Snop białego światła rozświetlił nasze miejsca. Wstałem i powiedziałem, że jest. Pan "spod drzwi" podał mi piękny bukiet czerwonych róż, wyjąłem z marynarki pudełko z pierścionkiem, otworzyłem je, zwróciłem się do mojej dziewczyny, przyklęknąłem i zapytałem, czy zechce zostać moją żoną?

W międzyczasie prowadzący dodał, że oto jest człowiek, który postanowił ten wyjątkowy dzień i wyjątkowe miejsce uczynić świadkiem swojej wielkiej życiowej decyzji. Ona wstała, ucałowała mnie, Boże - jak ona była zaskoczona... łzy w oczach, uśmiech, drżące dłonie, założyłem jej pierścionek na palec i pocałowałem. Wszystko to trwało może z minutę, ale te 60 sekund, to coś czego nie zapomni całe życie :). Wokół dudniły brawa, setki klaszczących dłoni i setki uśmiechniętych twarzy... także zaskoczonych tym wydarzeniem,  Światło zdawało się unosić nas ponad ziemią sprawiając, że to była chwila tak piękna, że zdawała się być nierealna.

Gdy już usiedliśmy na miejsca, jako narzeczona para, moja dziewczyna cała drżała, była tak zszokowana tą niespodzianką, że nie potrafiła opanować drżenia rąk. Goście wokół nas zwracali się z gratulacjami jeszcze w czasie trwania koncertu. Po wyjściu z sali gratulowały nam przypadkowe osoby, wszędzie widzieliśmy tylko uśmiech i radość. Ach!!!! To było po prostu piękne! Zaskoczenie sięgnęło zenitu. Ona spodziewała się oświadczyn dopiero PO koncercie, podczas romantycznej np. kolacji :-D.

Moja Ukochana ostatecznie, gdy już ochłonęła z "szoku", utwierdziła mnie w przekonaniu, że zachwyciła ją forma moich oświadczyn ;)

Pamiętaj - zrób coś, czego nie zapomni! Prawdziwe zaręczyny są tylko raz w życiu!!!

Jardinero @ 02.pl

Dziękuję za pomoc w szczególności:

Pani Władysławie Stróżyk

Pani Ewie Jarmołowicz

Mojej Mamie i Bratu

Panu Dariuszowi Jakubowskiemu

oraz

Wszystkim innym osobom, które pomogły mi zrealizować ten plan :)