Jestem Polką mieszkającą w USA. Mój potencjalny kandydat na męża miałby u mnie większe szanse, gdyby...?
W Stanach Zjednoczonych na ślub czeka się około doby, potrzebne jest tylko prawo jazdy, ewentualnie paszport dla obcokrajowców, kosztuje kilkanaście dolarów (nie licząc dojazdów), a sam akt zawarcia związku małżeńskiego trwa dwie minuty. Tak mało skomplikowany, niedrogi i szybki proses - w odróżnieniu od rozwodu.
Za mąż wychodzimy z wielu powodów, którego guru stanowi miłość. Jednak nasze oczekiwania od partnera wciąż wzrastają. Kiedyś, mam na myśli lata 70- te 80-te, brano ślub dla paszportu czy choćby meldunku. Skłonna jestem przyznać, że czasy komuny nadal istnieją w Stanach Zjednoczonych. Bowiem tutaj ciągle (może w mniejszej ilości, jak kilkanaście czy choćby kilka lat wstecz) zawierane są małżeństwa dla papierów. Oto jeden z najważniejszych walorów, jaki przemawia na zdecydowaną korzyść potencjalnego męża - obywatelstwo.
Z obserwacji młodych ludzi ewidentnie wynika, że dużą uwagę skupiamy na zasobie materialnym i oczywiście wyglądzie. Pierwszy i najważniejszy jest przecież kontakt wzrokowy, a tym nie przenikniemy do głębi charakteru mężczyzny. Co najwyżej pod pierwszą jego warstwę, .... jedynie koszuli. To dopiero podekscytowanie, jak dziewczyna zobaczy płaski brzuch i muskularny tors. To absolutne minimum, który utrzymać musi atrakcyjny facet. To taki właśnie jest zaczepieniem potencjalnej poszukiwaczki męża. Prócz figury liczą się cera i włosy: serum na noc, krem po goleniu, idealnie nałożony żel na włosy, tak aby nie ośmieszać się i nie wyjść na włoskiego podrywacza z Neapolu, którego fryzura jest sztywna jak kask.
Zdecydowanie elegancki i szrmancki, prawdziwy dżentelmen. Taki prawdopodobnie ma niezłe konto w banku i oczywiście papiery. Możliwe, że to tylko zbyt pewny siebie pozorant, ale jednak przyciąga uwagę. Po pierwszej rozmowie, zniewalającym uśmiechu z wyeksponowanym lśniąco białym uzębieniem... jesteśmy zwalone z nóg...
Po spotkaniu w dyskotece zdecydowanie proponuje przejażdżkę (niekoniecznie od razu do domu...), a na drodze swoim czarnym BMW próbuje wyprzedzić białe Porshe z rejestracją z Ilinois. Długa rozmowa, miły, przystojny biznesmen, w dodatku o kilka lat starszy. Taki facet to niemalże ideał, na jaki kuszą się Polki oraz inne dziewczyny przybyłe z zagranicy.
Oblegane dyskoteki, a w nich ci "przystojni" faceci adorowane przez wiekowo różne dziewczyny, to portret współczesnej metody poznawania potencjalnego męża.
Wyimaginowany a zarazem płytki portret wybranka.
Czasami szkoda mi tych pięknisów, bowiem muszą trochę się starać, żeby nie być wyśmiewanym jako gej, dandys lub narcyz. Ponieważ homofobia wypełnia każdą naszą lukę, a męska próżność budzi nerwowe chichranie wśród zazdrosnych pań, los narcystycznych przystojnisiów jest potworny. Nie tylko dla nich samych, drogie panie!
Taki idealny mąż jest nie lada inwestycją. Przecież jego brzuszek nie bedzie płaski przez całe życie. Musi troche potrenować ? siłownia; zjeść odpowiednią ilość białka i węglowodanów, ani grama cukrów, bo będzie awantura - to od żony będzie wymagał, żeby dbała o jego dietę.
Tak naprawdę czasami dziwi mnie, że istnieje schemat męża tak wyidealizowany, że aż niemożliwy: przystojny, o rozbrajającym uśmiechu, elegancki, miły, zorganizowany, bogaty, z poczuciem humoru, ... Kazda z nas mogłaby tu coś dopisać. Nie da się wymienić wszystkich atutów potencjalnego męża, zwłaszcza, że ani jeden nie ogarnie tego wszystkiego naraz.
Przecież każdy jest kowalem swego własnego losu, oraz każdy ma inne potrzeby i wymagania.
Otwartość, wyrozumiałość, szczerość, trzeźwe myślenie, emanujące ciepło, to nienamacalne walory potencjalnego męża. Mężczyzna będący w posiadaniu wyżej wymienionych cech sam umiejętnie wyeksponuje całą resztę, która niewątpliwie zaimponuje ...przyszłej małżonce.
Do tego potrzebne są tylko szczere chęci, śliczna czerwoniutka róża i długie namiętne rozmowy (tylko nie niczym, na miłość boską...!)