Najbardziej nieudane próby podrywu przez mężczyzn
W czasach internetowych randek i seksualnej poprawności coraz trudniej o dobry flirt. Psychologowie mówią, że w świecie zachodnim obawa przed wysyłaniem płci przeciwnej pozabiznesowych sygnałów zaburzyła nasz dar flirtowania. To dlatego w USA i Europie rozkwita flirt-poradnictwo.
Jest jeszcze prostszy sposób poznawania - wcześniej wspomniane cyberrandki. Coraz częściej spotyka się strony internetowe z rubryką "Poznajmy się". Czasami aż nie chce się czytać, jak faceci nie umieją podrywać. Ba, odrzucają kobiety od siebie.
Niejaki nauczyciel plastyki mawiał, że "lepsze jest wrogiem dobrego". To stwierdzenie nie odnosi się w żaden spośob do manier; tych nigdy za wiele. Do tego przydałoby się dołączyć szczyptę poprawności w pisowni. W na pozór banalnym podrywie przez internet, może on okazać się fiaskiem już po napisaniu kilku słów. Szczególnie na niepowodzenie narażeni są panowie, którzy... uciekali z lekcji języka polskie. Podrywacz, który robi błędy ortograficzne, pisze nielogiczne i oczywiście nie zapomina upiększać swoich wypowiedzi tak niezwykle popularnymi wulgaryzmami - jest przekreślony. Dlatego czasem się zastanawiam nad gwiazdorstwem e-flirtów. Nie dosyć, że facet może mieć niski iloraz inteligencji, to w dodatku może być "niezbyt przystojny". To gorsze niż randka w ciemno.
Dobry podryw to nielada sztuka. Niektórzy panowie uważają, że są mistrzami w tej dziedzinie i wystarczy, że dziewczyna choćby delikatnie muśnie swój kosmyk włosów, a oni sądzą, że to niemal łóżkowa zachęta. Przecież mogł powiać wiatr a jej włosy po prostu przykleiły się do błyszczka na ustach. Rozszyfrowywanie seksualnych gestów, umiejętność udzielania gestami odpowiedzi i ich odróżnianie, może przynieść wielkie powodzenie. Tylko problem jest taki, że każda dziewczyna jest inna i nie łatwo rozpracować jej mowę ciała nawet po kilku spotkaniach. Nie od parady powstały szkoły flirtu, których wykładowcy zdobywali kilku a nawet kilkunastoletnie doświadczenie (mam na myśli głównie obserwacje!).
Niejednokrotnie zbytnia pewność siebie jest przepustką do nieudanego podrywu. Tą w nadmiarze posiadają mężczyźni typu "maczo". Czasami sam wygląd dyskwalifikuje kandydata. Oczywiście to najprzystojniejszy typ faceta, ale nadaje się tylko na krótką imprezę, bowiem z jego wyglądu bije przeświadczenie, że "po mnie będzie następna".
Pomijając wygląd, najgorszy kandydat na podrywacza to podrywacz pod znacznym wpływem alkoholu; taki bowiem nie ma skrupułów. Zanim wspomnę o niezdających egzaminu odzywkach do kobiet, muszę uświadomić panów, że jeżeli chcecie poderwać dziewczynę - alkohol odstawcie na inny wieczór. Nie ma nic bardziej odrażającego niż pijany (dobitniej -- zachlany!) flirciarz, w dodatku takich amorów nie będziecie pamiętać!
Flirtowanie szczególnie da się zauważyć na dyskotece. Tam właśnie można usłyszeć oszałamiające teksty, szczególnie z ust wcześniej wymienionego podrywacza, pałającego ogromną odwagą. Na szczęście co nieco zagłusza muzyka, bowiem żeby nie ona, niejeden flirciarz oberwałby w policzek.
Zacytuję kilka przykładowych odzywek, które radził zastosować przyjaciel przyjacielowi. Jeśli to miałoby zadziałać, to współczuję przyszłym dzieciom dziewczyn, które dały się tak poderwać (a właściwie zaciągnąć do łóżka):
"Może pokazać ci kilka naprawdę sprytnych ruchów?"... nie sądzę, że podrywacz jest super tancerzem, a jeśli - to nie sądzę, że chciałby swoją "zdobycz" uczyć tu i teraz kroków tanecznych.
"Cześć, może chcesz, żebym ci przeprowadził sprawdzian z ustnego"...; "dziecinko, jesteś moim życiem; może chciałabyś spróbować z prawdziwym mężczyzną"...; "cześć, mam na imię X, zrobisz mi laskę"...; "hey,niezła z ciebie d...".
Więcej cytatów sobie oszczędzę. Według panów to metoda nieskomplikowana, prosta w użyciu i przy okazji może kiedyś się powiedzie. To tylko złudzenie, skuteczność podobnych słów jest zerowa. Właściwie możnaby, a nawet trzeba przyporządkować takie zachowanie do kategorii chamstwa. Mężczyźni przecież nie przebywają tylko w dyskotekach i nie tylko tam podrywają.
Wystarczy wyjść na ulicę, do autobusu, do sklepu, na mecz, żeby spotkać fantastyczną dziewczynę i zapragnąć umówić się z nią na randkę. Nie radzę zaczynać od gwizdów czy paplania typu "ulala"... itp.. Reakcja dziewczyny to przeważnie pokiwanie głową (właściwie z politowaniem) i przejście na drugą strone ulicy, albo przynajmniej odwrócenie wzroku. Nic dziwnego, to okaz bezczynności faceta i jego nieoryginalności. Większy sukces odniesie zwykły uśmiech.
Czasami panowie od razu "atakują" i przechodząc blisko dziewczyny, nie omieszkają trącić jej delikatnego ramienia - oczywiście swoim barkiem, dla zaczepki. Osobiście przytrafiło mi się coś podobnego na ulicy, czego konsekwencją było... lądowanie na chodniku. Jeżeli podrywacz myśli, że to dobry sposób na początek romansu, jest w wielkim błędzie. Nie wyciągnęłam żadnych konsekwencji od - w takim przypadku - winowajcy, bowiem nic wielkiego mi się nie stało. Ale kto wie czym takie metody mogą się skończyć. To właściwie niebezpieczny sposób podrywania, a tym samym zakazany.
Wyciągnąć można wnioski, że brak kultury, naganny wygląd, niemiły zapach, zbyt wielka pewność siebie, natarczywość, niekontrolowane słowa są sprzymierzeńcami niepowodzenia - przecież wielce ekscytującego - flirtu.