Co takiego przyciąga dziewczyny z Polski do wyjazdu do innych krajów?
Jeszcze niedawno modne były tzw. "wyjazdy na saksy," czyli praca zarobkowa za granicą, głównie w Niemczech. Dzisiaj równie wiele Polek i Polaków szuka wyższych zarobków poza własną ojczyzną, w której - bądźmy szczerzy - z ciekawą i dobrze płatną pracą nie jest najlepiej. Wyjeżdżają pielęgniarki, opiekunki do dzieci i osób starszych, a także dziewczęta po studiach, które są zatrudniane przez korporacje z Londynu, Berlina czy Nowego Yorku. Część z nich właśnie na tzw. "Zachodzie" dokształca się lub studiuje w ramach stypendiów. Oczywiście najprzyjemniejszym powodem wyjazdu z Polski są wakacje i wypoczynek. Z krajów Europy Zachodniej bezsprzecznie króluje tu Hiszpania ze swoimi plażami, pysznymi zabytkami i... ogorzałymi chłopcami o śnieżnobiałych uśmiechach.
Jedną z częstszych pamiątek przywożonych z zagranicznych wojaży, niezależnie od przyczyny wyjazdu, jest właśnie wspomnienie uroczej przygody z czarującym tambylcem. Często słyszy się opinie, że cudzoziemcy podchodzą do życia z większym entuzjazmem niż Polacy, u których ciągle pokutuje zaściankowość poprzedniej epoki.
Dziewczyna z Polski raczej nie ma problemów z nawiązaniem znajomości w obcym kraju, po pierwsze ze względu na swoje "egzotyczne" pochodzenie - na zachodzie wiadomo przecież, że w Polsce po ulicach chodzą białe niedźwiedzie, a dostęp do internetu mają tylko służby specjalne. :) Toteż Polki mogą zafascynować człowieka z "Zachodu" tym, jak bardzo odbiegają od stereotypu Polaka: są czyste, zadbane, pracowite, znają języki i pod tym względem nie różnią się od dziewcząt z innych krajów...uwzględniając fakt, że Anglicy czy Hiszpanie rzadko znają inny język poza własnym, bo skoro cały świat zna ich języki, to po co mają się uczyć? To już oczywiście drobna złośliwość, choć w wielu przypadkach nie odbiegająca od stanu rzeczywistego.
Dla studentek z Polski zachodnie uczelnie są źródłem niewyczerpanej wiedzy. Polskim uniwersytetom brakuje, niestety, środków na rozszerzanie zbiorów bibliotecznych i pomocy naukowych, więc czasem prowadzenie badań jest utrudnione lub wręcz niemożliwe. Oxford, Cambridge, Sorbona - wraz z nie tak odległymi od nich ośrodkami życia kulturalnego - jawią się tu jak oazy na pustyni. Trudno również pominąć fakt, że studia na takiej uczelni otwierają wiele drzwi do kariery. Kariery, której dzisiejsi absolwenci nie chcą już robić dzięki "znajomościom", ale dzięki swojej własnej pracy, którą włożyli w zdobycie wiedzy. Przypadki takiego zdobywania stanowisk zdarzają się, oczywiście, na całym świecie, ale szczególnie drażliwe jest to u nas. Tyle lat wytężonej pracy i już można robić "karierę" w McDonald's.
Wiele studentek woli więc jechać do Anglii, czy Francji i ryzykować: na początek może to być praca przy zbiorach truskawek, czy opieka nad dziećmi, ale zarobki są nieporównywalnie większe niż to, czego mogą oczekiwać ich koleżanki pozostające w kraju. Z czasem pojawia się szansa na lepszą, ambitniejszą pracę. Nierzadko pojawia się miłość, związek i małżeństwo.
Oczywiście "Zachód" może okazać się równie dobrze "Dzikim Zachodem". Zmieszana z błotem polska służba zdrowia nie jest gorsza od publicznej opieki zdrowotnej w wielu krajach europejskich; początkowo trzeba walczyć ze wspomnianym już stereotypem Polaka lub Polki. Niedobrą reklamę robią nam bowiem panie, które wyjeżdżają by zajmować się najstarszym zawodem świata. Dla cudzoziemców o wąskich horyzontach to jedyne zajęcie, którym przybyła ze "Wschodu" może się z powodzeniem zająć.
O to, by takie opinie zaczęto zmieniać musimy zadbać my same. Nie ma co kruszyć kopii o stereotypowe postrzeganie Polki, skoro same mamy wyrobione zdanie na temat innych nacji i z takimi naleciałościami jedziemy w świat. To jest powodem, że patrzymy później na otaczających nas ludzi z oczami równie okrągłymi ze zdziwienia, jak oni na nas. "Oni" nie są bowiem zarozumiałymi arogantami (w każdym razie nie wszyscy, tacy zdarzają się wszędzie), a z nas nie takie niedomyte barbarzynki, porozumiewające się językiem migowym, jak im opowiadano.
Jedno jest pewne: nie wyjeżdżamy już z Polski jak na stracenie. Coraz częściej, pomijając służbowe wyjazdy, jest to wielka przygoda, albo nawet całkiem malutka - coś jak przejazd z Gdańska do Krakowa.